11 lipca 2012

Zaczyn.

Marzenia się nie spełniają. Same. Marzenia się spełnia!
Taką otóż życiową mądrość wynalazła moja współlokatorka na genialnym i niezbędnym na co dzień Facebooku (ja nie mam, ale istnieje szansa, że niedługo się złamię, bo zmiany, zmiany nadciągają i może się to narzędzie szatana przydać).

Naczytałam się w życiu i narozmyślałam nad zagadnieniem zaprzedawania duszy wspomnianemu diabłu, konformizmie, zamienianiu wielkich idei na materialistyczne wygódki. Cóż, człowiek jest istota społeczna i najlepiej (tak mówią) żyje mu się w grupie, którą sam stworzył (ergo: reprodukcja). A do tego niezbędne oraz nieodzowne są pewne zasoby. Biologiczne (wiadomo) oraz finansowe (wiadomo).

Wracając do marzeń to zaczynają mi się one spełniać, więc trzymać kciuki kto żyw, obiecuję się odwdzięczyć.

10 lipca 2012

Pięć miesięcy w zawieszeniu.

Za nieodwiedzanie własnego bloga powinno się karać karą pozbawienia Internetu.

Na swoje usprawiedliwienie, Wysoki Sądzie, nie mam nic, moje alibi może stanowić jedynie brak weny, inspiracji i pomysłów, bo na pewno nie czas, na którego niedostatek singlowi z Dużego Miasta nie wypada narzekać.

Tak oto z ciemnej zimy zrobiło nam się piękne, błękitne, owocowosoczyste i kwieciste lato, z którego każdy przytomny Polak powinien korzystać, bo ani się obejrzymy, zrobi nam się sezon na pieczone w ognisku ziemniaki.

Na dziś to chyba starczy. Proszę pilnować, abym swoje radości, smutki, nostalgie i euforie ładnie opakowywała w niezapomniane sentencje i przewiązywała banalnymi frazesami, zamiast chować na dnie duszy bo mi się to już pomału zaczyna nie mieścić.  

10 lutego 2012

Prawidłowość.

No i jak to, drodzy Państwo jest, że mimo zmęczenia, niewyspania, kiepskiej pogody i długiej listy spraw "na wczoraj" humor mam wyśmienity, szampański wręcz.
Niewyspanie nie wynika bynajmniej z całonocnej lektury rosyjskiego kryminału, a szkoda. Po prostu nie mogę spać, zasypiam w środku nocy snem na pół gwizdka i budzi mnie najmniejszy szmer. Tak, jakbym cały czas czekała, aby nie ominęło mnie coś istotnego, znaczącego, coś, na co długo czekałam - jakby tryb "turn off" był nieosiągalny i pozostawało jedynie "stand by".

Może to pełnia, może powinnam posłuchać mojej wilczej natury i zawyć czasem do Księżyca, a może po prostu mniej filmów przed snem oglądać, to nie będzie mi się majaczyć, że jestem Gotowa na Wszystko albo zakochana w bankrutującym milionerze, jak Reese Whiterspoon.

09 lutego 2012

Tup tup tup

Wszystko staje się takie jakieś prostsze, gdy się to przeleje na papier. Nigdy nie sądziłam, że mogę traktować bloga jako formę autoterapii ale skoro działa, to ok.

Czasem wystarczy zrzucić z siebie wszystkie te przytłaczające przyziemności i od razu człowiek zaczyna widzieć co jest naprawdę ważne i czemu warto poświęcać czas. Widzi się wtedy również jasne strony. Co z tego, że miałyśmy w kuchni wizytację dużej grupy małych brązowych robaczków w pancerzykach - posprzątałyśmy, wyrzuciłyśmy ryż i trochę innych produktów i po krzyku. W porównaniu do tego, że ktoś mógłby nas np. obrabować (i wątpię by ryż był wówczas pierwszą rzeczą, którą by kradł) - jest całkiem nieźle.
Wiem, że to co teraz robię to racjonalizacja, ale lepsze chyba to niż utyskiwać na spędzony ze ścierką w ręce wieczór, nie?

A. K. zrobiła przepyszną zapiekankę.

08 lutego 2012

Decyzyjność.

Jak to jest, że taka duża dziewczynka jak ja nadal nie wie czego chce i nie potrafi sprawnie podejmować ważkich decyzji. Tych błahych z resztą też nie. Decyzją nad którą spędzę jeszcze długie godziny w tym tygodniu jest wybór koloru sofy do nowego mieszkania. Inaczej - decyzję to nawet potrafiłabym podjąć, tylko po dwóch dniach mogłoby się okazać, że jednak nie miodowy kolor jest najlepszy, tylko oberżyna i zamiast ceglastych ścian mogę zrobić kość słoniową i to się pięknie będzie komponować z moją dębową komodą.

Właśnie. Dlaczego nie potrafię raz podjętej decyzji uznać za słuszną, gdyby ktoś to zrobił za mnie, uznałabym, że jest mądry i na pewno wie lepiej, więc nie ma co decyzji podważać. Skoro jednak ja, Mała Dziewczynka, wybieram to na bank czegoś nie wezmę pod uwagę i nie przewidzę, że światło w pokoju będzie padać pod takim kątem, że miodowa sofa wyglądać będzie niekorzystnie i mdło.
Widzicie Państwo, takie oto istotne i wymagające głębokiej analizy kwestie zaprzątają mój umysł od rana, nie zamieszki w Syrii, powódź w Australii czy głód w Afryce tylko kolor obicia mebla, który najchętniej zastąpiłabym sobie hamakiem lub posłaniem z kocy, ale jakby to wyglądało, gdyby przyszli goście.

01 lutego 2012

Keep going.

Wczoraj jadąc o 17:08 do domu tramwajem zorientowałam się, że coś jest nie tak. Po chwili główkowania doszłam do tego, że nie jestem głodna, ani zmęczona, śpiąca ani zdenerwowana, nie jest mi zimno ani za ciepło i nigdzie się nie spieszę.

Zen - sobie myślę - albo nirwana, trzeba korzystać z chwili bo pewnie zaraz mi przejdzie. Ale w zasadzie czemu ma przechodzić? Setki amerykańskich autorów zarobiło setki tysięcy amerykańskich dolarów na publikacjach typu "Positive mental attitude" albo "Open your eyes - happieness is everywhere".

Tak więc moi mili koniec z dołami i depresją, czarnymi poniedziałkami, wtorkami i czwartkami, co z tego że na dworze jest minus milion (w Krakowie podobno dziś minus dwa miliony) - uśmech, relax, alleluja i do przodu.

Mam jeszcze ochotę napisać, że zacznę się w końcu zdrowo odżywiać ale to już byłaby przesada.
___________________________

Amerykańskie. Mimo to polecam - klik.

31 grudnia 2011

and a happy New Year!!

Poznań przywitał nas pochmurną bezdeszcznością, bólem głowy oraz - i niech za to będą dzięki niebiosom - przepysznym śniadaniem złożonym z francuskich tostów, sera, szynki i miodowej herbaty. Śniadanie przygotowała K. i już jej zapowiedziałam, że gdyby kiedykolwiek Ł. znudziła się rola jej męża, ja chętnie zajmę jego miejsce. Seriously.

Koniec roku to czas podsumowań, chociaż ja na żadne najmniejszej ochoty nie mam. Nie żeby rok należał do nieudanych, wręcz przeciwnie, cudowny był, fantastyczny i w ogóle było pięknie. Szczególnie w drugiej jego połowie. Marzenia się spełniają, choćby na wstępie wydawały się skrajnie awykonalne, więc wiecie, ludzie warto.

Dobra, koniec tej fanfaroniady. Najlepszego.